Dialog sokratejski i siła perswazji? To bluźnierstwo! – krzykną miłośnicy wybitnego filozofa. I słusznie. Faktem jest, że Sokrates prowadził swoje dialogi nie po to, by walczyć na argumenty i przekonywać innych do własnych racji. Chciał wspólnie z uczestnikami dialogu zbliżyć się do poznania prawdy. Przyświecał mu zatem konkretny cel, do którego skutecznie prowadził swoich rozmówców. Skoro tak, to nie sposób zaprzeczyć, że Sokrates miał dar przekonywania. Dzisiaj odpowiemy na pytanie, z czego bierze się ta siła perswazji sokratejskich dialogów.
Chcesz poznać prawdę? Dopytuj, weryfikuj, dociekaj
Poruszane tematy
- Chcesz poznać prawdę? Dopytuj, weryfikuj, dociekaj
- Jak skłonić do zmiany poglądów bez walki na argumenty?
- Metoda elenktyczna
- Metoda majeutyczna
- Sokrates – cnota widoczna w działaniu
- Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem
- Autorytet i wiarygodność mówcy — główna siła perswazji Sokratesa
- Siła perswazji płynie z autentycznej i wnikliwej mądrości i ciekawości świata
Dialogi Sokratesa to siła perswazji bez wywierania presji. Na czym polegała ta „magiczna” sztuka?
Sokrates za pomocą pytań poddawał krytycznej analizie poglądy bądź tezy głoszone przez swoich rozmówców. Weryfikował ich wiedzę, sądy i przekonania, dzięki czemu uczestnicy dialogu osiągali głębszy wgląd w rozważany problem.
Prof. Krzysztof Łapiński, autor pasjonującej biografii Sokratesa pt. „Najmądrzejszy” tak definiuje istotę sokratejskiego dialogu:
Człowiek, który uczestniczy w sokratejskim dialogu, poznaje zarazem samego siebie. Porządkuje swoje myślenie i stopniowo uświadamia sobie, na czym opierają się tezy, które wygłasza. Pod wpływem pytań Sokratesa polityk dochodził do wniosku, że nigdy nie zastanawiał się nad tym, co jest sprawiedliwe, a co nie. Dostrzegał, że nie ma o tym pojęcia, co najwyżej odwoływał się dotąd do stereotypów, które są arbitralne i krzywdzące. Weryfikacja poglądów to weryfikacja postępowania. To, co teoretyczne, i to, co praktyczne, są jak 2 strony jednej kartki. [1]
Z kolei Van Hooft pisze tak:
Rozmowa sokratyczna jest wspólnym tropieniem ukrytych założeń, które są podstawą naszych codziennych działań i sądów, wydobywaniem na wierzch milczącej wiedzy, która stoi za naszymi codziennymi decyzjami. [2]
W oczy rzuca się terapeutyczny wymiar powyższej rozmowy. Odkrywanie prawdy wiąże się ściśle z przemianą tego, kto udziela odpowiedzi.
Jak skłonić do zmiany poglądów bez walki na argumenty?
W swoich dialogach Sokrates stosował dwie autorskie metody. We wstępnym etapie prowadził dialog elenktyczny (od gr. elenktikos – zbijający), a gdy rozmówca był już gotowy na pogłębioną dyskusję, stosował metodę majeutyczną.
Metoda elenktyczna
Sokrates wyrażał podziw dla wiedzy swojego rozmówcy, czym usypiał jego czujność. Wcielał się w postać głupszego niż jest w rzeczywistości, który od swojego rozmówcy pozornie oczekuje pouczenia i pomocy w poszukiwaniu prawdy.
Nie wiem, jestem mało pojętny, wytłumacz mi, jeśli możesz i masz czas, ponieważ słyszałem, że znasz się na rzeczy.
Po tym pytaniu rozmówca chętnie wyrażał własny sąd, np. o tym, czym jest sprawiedliwość, cnota, czy dobre życie. Sokrates doceniał elokwencję rozmówcy, ale zauważał w jego poglądach subtelną niespójność.
Brzmi to przekonująco, coś powiedział. Niepokoi mnie tylko jeden drobiazg, o który chciałbym dopytać.
Pytanie o ten jeden drobiazg — jak kamyk na stromym stoku — uruchamiało całą lawinę. Sprowokowany rozmówca, z politowaniem zaczynał „wyjaśniać” Sokratesowi, jak on pojmuje dane zjawisko. Sokrates tylko na to czekał. Gdy rozmówca kończył swoją tyradę z poczuciem satysfakcji, Sokrates zadawał kolejne pytanie, a potem kolejne…
Co to znaczy „silny”, Kalliklesie? Pod jakim względem? Czy tłum niewolników nie jest silniejszy od jednego człowieka? Czy zatem ten tłum nie ma naturalnego prawa, żeby rządzić? A co to znaczy, że komuś należy się więcej niż innym? Powiadasz, Kalliklesie, że komuś kompletnemu? To może szewc powinien mieć najwięcej butów? A może również największe?
Pytania sprawiają, że rozmówca zaczyna błądzić i przeczyć samemu sobie. Wreszcie uświadamia sobie, że to, co brał za prawdziwą wiedzę, było jedynie nieugruntowanym mniemaniem. Z twarzy dyskutanta znikał uśmiech, a w oczach pojawiał się błysk irytacji.
Sokrates prowadził swoje dialogi w miejscach publicznych, w obecności słuchaczy. Trudno było zatem jego interlokutorowi przerwać rozmowę, gdyż w ten sposób przyznałby się do błędu.
Wielu wybitnych sofistów, retorów i polityków nie było w stanie obronić swoich tez w ogniu Sokratejskich pytań. Spotkało to również słynnego retora Gorgiasza, chwilę po tym, jak wygłosił on popisową mowę na Agorze. Kallikles (jeden z najzagorzalszych przeciwników Sokratesa), widząc, jak jego przekonanie, iż władza nie ma należeć do mniejszego, rozpada się na kawałki, stwierdził:
– Nie sądzisz, Sokratesie, że gdybyśmy mieli stosować się do twoich słów, to nasze życie musiałoby stanąć na głowie i żylibyśmy odwrotnie niż teraz? – zapytał ironicznie Kallikles.
– Właśnie próbuję odwrócić ich z głowy na nogi – odpowiedział Sokrates.[3]
Metoda majeutyczna
Jeżeli rozmówca nie skapitulował, Sokrates przechodził do drugiego etapu dialogu. Stosując metodę majeutyczną („położniczą”), wydobywał z dyskutanta nieuświadomioną przez niego wiedzę prawdziwą. Był inspiratorem, partnerem i współuczestnikiem dociekań, który nie poucza, a jedynie stara się pomóc tej wiedzy „przyjść na świat”. Sam także się uczył.
Sokrates, mimo że kieruje rozmową, to jednak nie wygłasza żadnych własnych poglądów, a jedynie nieustannie stawia pytania interlokutorowi. Jest to szczególny rodzaj dominowania w rozmowie, z którym nie wiąże się forsowanie własnych koncepcji.
Dialog sokratejski nie jest przemocą, ale dobrowolnym aktem zgody. Gdy rozmówca się waha, Sokrates cierpliwie zadaje pomocnicze pytania aż do uzyskania potwierdzenia, że można iść dalej.
— Zgodzisz się ze mną, że nie należy złem odpłacać za zło? — zapytał Sokrates swego przyjaciela, Kritona, gdy ten odwiedził go w więzieniu.
— Zgadzam się z tobą, więc mów dalej — odpowiedział Kriton.
Rozmowę sokratejską nazwać można analizą rozpisaną na pytania i odpowiedzi. Jej istotną cechą jest to, że rozmówca aktywnie w niej uczestniczy. Cała wiedza pochodzi od rozmówcy. Jeżeli na początku rozmówca buńczucznie twierdzi, iż postępuje sprawiedliwie, a pod koniec okazuje się, że nie wie, czym jest sprawiedliwość, to taka rozpisana na dialog analiza przynosi podwójny efekt: po pierwsze, dotyczy dyskutowanego przedmiotu, a po drugie, samego dyskutanta, w którym zachodzi zmiana poglądów i postawy.
Gdy ktoś potrafi przekonać innych do zmiany poglądów i postaw, bez wątpienia osiągnął mistrzostwo w sztuce perswazji. Sokrates wpłynął na sposób myślenia i życie wielu osób. Jak to zrobił?
Sokrates – cnota widoczna w działaniu
Sokrates zarzucał Sofistom, że nie uczą cnoty, tylko wiedzy o cnocie, bo prawdziwa cnota przejawia się w działaniu. Sokrates nie rzucał słów na wiatr. Prowadził cnotliwe życie i dlatego miał prawo wymagać tego od innych.
Cnotę, mądrość i siłę charakteru Sokratesa widać doskonale w jego rozmowach z sofistą Antyfontem (Ksenofont, Wspomnienia o Sokratesie 1.6). Aby zniechęcić uczniów do swojego mistrza, pewnego dnia Antyfont zarzucił Sokratesowi, że miesza młodzieży w głowach:
Sądziłem, że ludzie, którzy poświęcają się filozofii, powinni być szczęśliwi, ty jednak nie jesteś. Żyjesz tak, że nawet niewolnik, który żyłby podobnie, uciekłby od swojego pana. Jesz to, co najgorsze, nosisz ten sam lichy płaszcz zimą i latem, chodzisz boso. A mimo to nie bierzesz pieniędzy, które przysparzają radości tym, którzy ich używają. Dzięki nim można prowadzić życie wolne i przyjemne. Jeśli w podobnym duchu wychowujesz swoich uczniów, to jesteś nauczycielem biedy.
Sokrates odrzekł:
Pewnie wolałbyś raczej umrzeć, Antyfoncie, niż prowadzić takie życie jak ja. A przecież inni, którzy wzięli zapłatę, muszą odtąd wykonywać obowiązki, których się podjęli. Ja zaś nie muszę rozmawiać z tym, z kim nie chcę, co zaś do jedzenia i picia – im bardziej człowiek jest głodny, tym mniej potrzebuje przysmaku. A czy widziałeś może, żebym z powodu chłodu zapału zaniechał swojego zwykłego trybu życia? Czy z powodu zimna siedzę w domu albo w upalny dzień kłócę się o trochę cienia? Nie widzisz, że ludzie nawet najsłabsi fizycznie, stają się silni, gdy ćwiczą i hartują ciało? Ja zaś, który to robię, jestem w stanie pokonać wszelką przeciwność dużo łatwiej od ciebie, który tego nie robisz. Nie Jestem niewolnikiem własnego żołądka, snu i rozkoszy, ponieważ znam przyjemności lepsze od nich, a jeśli trzeba będzie pomóc przyjaciołom albo ojczyźnie, to kto będzie lepiej przygotowany do wypełnienia tych powinności, ten, kto żyje tak jak ja, czy ten, kto żyje według twoich zaleceń?
Innym razem Antyfont próbował podważyć wartość nauk Sokratesa:
Nie żądasz pieniędzy za naukę, a przecież nie chciałbyś sprzedać domu, ubrania czy jakieś inne rzeczy poniżej jej wartości, a tym bardziej oddać za darmo. Gdybyś uważał, że to, czego uczysz, ma jakąś wartość, również zażądałbyś za to zapłaty, i to nie poniżej wartości. Nie jesteś więc mądry, Sokratesie, bo to, czego uczysz, nie ma – jak widać – wartości.
Sokrates odpowiedział mu tak:
Ja z kolei uważam, że i z mądrości, i z urody można czynić i szlachetny, i haniebny użytek. Kto swoją urodę sprzedaje za pieniądze, uprawia nierząd. Podobnie z mądrością. Kto ją za pieniądze sprzedaje każdemu chętnemu, uprawia swojego rodzaju nierząd. Kto zaś dostrzeże w drugim człowieku zapowiedź szlachetności, i nauczając go wszelkiego dobra, jakie zna, pragnie z niego uczynić przyjaciela, godzin jest szacunku.
Odpowiedzi Sokratesa mówią same za siebie.
Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem
W 404 r. p.n.e. władzę w Atenach sprawowała oligarchiczna komisja narzucona przez Spartę po klęsce Aten w wojnie peloponeskiej. Tzw. rząd Trzydziestu Tyranów zakazał Sokratesowi nauczania filozofii. Gdy dwaj przedstawiciele rządu Charikles i Kritiasz dowiedzieli się, że Sokrates uczy nadal, wezwali go do siebie i pokazali mu ustawę. Sokrates swoim zwyczajem miał poprosić ich o drobne wyjaśnienia…
Zaczął ich wypytywać, czy ustawa zakazuje filozoficznych rozmów ze względu na to, że dotyczą one prawdy, czy ze względu na to, że dotyczą fałszu. Bo jeśli dlatego, że dotyczą prawdy, to ustawa zakazuje mówienia prawdy, a jeśli dlatego, że fałszu, to należy starać się mówić prawdę. Zniecierpliwiony Charikles zaznaczył, że Sokrates ma w ogóle zakaz kontaktów z młodzieżą.
Dalsza część dialogu pokazuje, w jaki sposób Sokrates podważa słuszność zarządzonej decyzji.
— Do którego roku życia człowiek uważany jest za młodego? — zapytał Sokrates.
— Do czasu aż ma na tyle rozsądku, żeby zasiadać w Radzie, czyli do trzydziestki — odparł Charikles. — A jeśli będę chciał coś kupić i człowiek, do którego się zwrócę, będzie miał mniej niż 30 lat? Albo, jeśli jakiś młody człowiek mnie zapyta, gdzie mieszkają Charikles i Kritiasz? Czy będę mógł mu odpowiedzieć? — drążył Sokrates.
— Masz się wystrzegać, Sokratesie, żeby nie opowiadać o szewcach, Cieślak i kowalach — włączył się do dyskusji Kritiasz.
— A zatem również o tym, co zwykle następuje w dalszej kolejności, a więc o tym, co sprawiedliwe i zbożne?
— O tym również nie — dodał Charikles. — A przede wszystkim o pasterzach, bo sam się przyczynisz do zmniejszenia pogłowia stada.
Sokrates nie bał się pogróżek. Stawał w obronie prawdy i sprawiedliwości z każdym, kto niszczył te fundamentalne wartości. Bronił wolności i demokracji bez względu na grożące mu konsekwencje. Naraził się wielu osobom, zwłaszcza takim, dla których w życiu liczyły się tylko władza i bogactwa. Wielu z nich żywiło do Sokratesa niechęć i nienawiść. Było tylko kwestią czasu, kiedy widmo tragedii spadnie na filozofa w najsurowszym wymiarze.
W trakcie rządów oligarchicznych 30 Tyranów Sokrates doświadczył szykan, a po przywróceniu demokracji, gdy pojawiła się nadzieja na poprawę sytuacji w państwie, został oskarżony o deprawację, sianie zwątpienia, mącenie w głowach i deprawowanie młodzieży, i skazany na śmierć.
Autorytet i wiarygodność mówcy — główna siła perswazji Sokratesa
Siła perswazji Sokratejskich dialogów nie bierze się wyłącznie z umiejętności zadawania trafnych pytań. Sokrates był autorytetem dla wielu ludzi. Swój autorytet budował całe życie.
Był człowiekiem szlachetnym, uczciwym i skromnym. Nie brał wynagrodzenia za swoje nauki. Nie zależało mu na bogactwie, zaszczytach ani władzy, lecz na nakłonieniu Ateńczyków do dobrego życia. Był przekonany, że właściwe myślenie przekłada się na dobre postępowanie, a szlachetne jednostki wpłyną na kształt całego państwa.
Nie uchylał się od służby w armii greckiej. Walczył w trzech bitwach pod Potidają, pod Delion i pod Amfipolis. Głośno przeciwstawiał się niedemokratycznym działaniom rządzących. Był patriotą i zagorzałym obrońcą demokracji.
Był do końca wierny swoim wartościom. Gdy w 399 r. p.n.e. jego przeciwnicy (ludzie, którym wielokrotnie utarł publicznie nosa lub dla których słowa Sokratesa były niewygodne) postawili go przed sądem, bronił się sam. W jaki sposób? Jak zwykle zadawał swoim oskarżycielom trafne i wnikliwe pytania:
Naprawdę sądzicie, że czyniłem ludzi gorszymi? Przecież z takimi ludźmi muszę później żyć, więc jaki miałoby to sens?
Nie przyprowadził na proces swojej rodziny, aby ich płacz nie wzbudził litości u sędziów. Co więcej, broniąc się przed fałszywymi zarzutami, stwierdził stanowczo, że gdyby nawet sąd go wypuścił, nie zaprzestanie swojej dotychczasowej działalności. Podkreślił przy tym, że nie boi się śmierci, bo nie wie, czy śmierć jest złem. Wie natomiast, że złem jest wyrządzać krzywdę i nie słuchać lepszych – boga czy człowieka. Nie przestanie więc chodzić i namawiać każdego, „jak ojciec albo starszy brat”,
z troski o duszę, cnotę, prawdę. Jest to najważniejsza życiowa sprawa, jaką ma do załatwienia z Ateńczykami.
Sokrates bronił się nie za pomocą wyrafinowanych środków retorycznych ani grania na emocjach, ale poprzez danie świadectwa tego, kim jest i czym się całe życie zajmował.
Jakieście wy, obywatele, odebrali wrażenie od moich oskarżycieli, tego nie wiem; bo i ja sam przy nich omalżem się nie zapomniał, tak przekonująco mówili. Chociaż znowu prawdziwego, powiem po prostu, nic nie powiedzieli. A najwięcej mnie u nich jedno zadziwiło z tych wielu kłamstw; jak to mówili, że wyście się powinni strzec, abym ja was nie oszukał, bo doskonale umiem mówić. To, że się nie wstydzili (ja zaraz czynem obalę ich twierdzenia, kiedy się pokaże, że ja ani trochę mówić nie umiem), to mi się wydało u nich największą bezczelnością.
Chyba że oni może tęgim mówcą nazywają tego, co prawdę mówi. Bo jeżeli tak mówią, to ja bym się zgodził, że tylko nie według nich, jestem mówcą. Więc oni, jak ja mówię, bodajże i słowa prawdy nie powiedzieli; wy dopiero ode mnie usłyszycie całą prawdę. Tylko serio, na Zeusa, obywatele: nie takie mowy przystrojone jak te ich: zwrotami i wyrazami, ani ozdobione, ale usłyszycie proste słowa, wyrazy takie, jakie się nawiną. Bo ja wierzę, że to sprawiedliwe, co mówię, i niech się nikt z was czegoś innego nie spodziewa.
Był nieugięty do końca. Nie przyznał się do winy, aby uniknąć kary śmierci. Nie uciekł z więzienia, choć miał taką możliwość. Uznał niesprawiedliwy wyrok i z pokorą połknął truciznę.

Siła perswazji płynie z autentycznej i wnikliwej mądrości i ciekawości świata
Kto pyta, nie błądzi. Kto pyta, ten kontroluje rozmowę. Kto pyta umiejętnie, może nie tylko wyprowadzić rozmówcę z błędu, ale również przekonać go do zmiany poglądów, przekonań, postawy. Sokrates był prekursorem i niedoścignionym mistrzem tej metody.
Weryfikował mądrość tych, którzy twierdzili, że wiedzą, czym są sprawiedliwość i ludzkie dobro. Po kilku celnych pytaniach nic z tej wiedzy nie zostawało. Żaden rozmówca nie potrafił obronić się przed gradem jego celnych pytań. Sokrates nie robił jednak tego po to, by pokazać swoją wyższość.
Sokrates uważał, że sam nie posiada wiedzy, nie mógł jej więc nauczać w tradycyjny sposób. Starał się natomiast wspólnie z uczniami i dyskutantami dotrzeć do wiedzy. Dyskusja taka nie miała polegać na zbijaniu argumentów i przekonywaniu, lecz wydobywaniu wiedzy nieuświadomionej czy niejasno przeczuwanej. Tym właśnie jest wg niego filozofia — mozolnym wydobywaniem z ludzkiej duszy tego, co w człowieku najlepsze, i budowaniem wspólnoty ludzi, którzy są podobnie nastawieni.
Sokrates, gdy już zaczął z kimś polemizować, nie robił tego przeciwko rozmówcy, ale starał się z nim współdziałać. Rozmówca nie był przeciwnikiem, którego należy pobić jak w zapasach, ale partnerem we wspólnej wędrówce, w której Sokrates odgrywa rolę przewodnika. Dialog sokratejski to nie kłótnie ani negocjacje, ale wspólne podążanie w nadziei, że razem osiągnie się więcej niż w pojedynkę.
Sokrates nie pytał dla samego kwestionowania. Nie była to „dociekliwość” w rodzaju dzisiejszych negacjonistów klimatycznych, zwolenników teorii spiskowych czy internetowych trolli. Nie bawił się w tworzenie pozornie równorzędnych opinii tylko po to, by podważać zastany konsensus lub zaogniać spory. Jego cel był inny. Troszczył się o dusze innych, zaprowadzając w nich porządek za pomocą słów. Był przekonany, że właściwe myślenie przekłada się na dobre postępowanie, a szlachetne jednostki wpłyną na kształt całego państwa. W tym kontekście filozof nie był ekspertem, ale akuszerem głębszego zrozumienia i praktycznej mądrości zwykłych ludzi (Van Hooft 1999: 31).
W III księdze Rozmów Tuskulańskich wybitna mówca Cyceron pisze, że Sokrates „sprowadził filozofię z nieba na ziemię”. Zdaniem Cycerona, Sokrates jest poniekąd powtórnym wynalazcą filozofii, już nie przyrodniczej, ale w tej nastawionej terapeutycznie na wykorzenienie ludzkich wad. Jak to się stało, zastanawia się Cyceron, że ludzie najpierw wymyślili „zwykłą” medycynę, a medycyna duszy pojawiła się znacznie później? Przecież choroby duszy są dużo gorsze od chorób ciała.
Cesarz Julian, zwany Apostatą (IV w. n.e.), w liście do filozofa Themistosa uznał, że Sokrates przewyższył dokonaniami Aleksandra Wielkiego.
Któż został ocalony dzięki zwycięstwu Aleksandra? Jakie miasto okazało się lepiej zarządzane? Jaki prywatny obywatel uczyniony lepszym? Przeciwnie, ci, którzy dzisiaj ratują się dzięki filozofii, ratują się dzięki Sokratesowi.
Wieleset lat później podobnie napisze Michel de Montaigne:
Cnota Aleksandra z mniejszą siłą objawia mi się na swym pysznym teatrze niżeli cnota Sokratesa w praktyce lichej i bez rozgłosu. Łatwo wyobrażam sobie Sokratesa na miejscu Aleksandra; Aleksandra na Sokratesowym nie mogę.
Aleksander potrafił ujarzmić świat, Sokrates – prowadzić życie ludzkie w zgodzie z jego naturalną postacią.
W zachowanym fragmencie tragedii Palamedes Eurypidesa czytamy:
Wodzów mogą się urodzić tysiące, mędrców zaś jeden czy dwóch na czas długi.
Z kolei Epiktet, powtarzając zdanie z Platońskiej Obrony Sokratesa, mawiał:
Anytos i Meletos mogą Sokratesa zabić, nie mogą mu jednak zaszkodzić.
Prawdziwy dialog możliwy jest jedynie wtedy, gdy naprawdę chce się dialog prowadzić. Dzięki zgodności między rozmówcami odnawianej w każdym kolejnym stadium dyskusji, nie chodzi już o narzucenie swojej własnej prawdy przez jednego z rozmówców drugiemu. Wręcz przeciwnie, dialog uczy ich, jak postawić się na miejscu interlokutora, a więc — wyjść poza własny punkt widzenia. Wskutek swych starań, szczerych i niekłamanych, rozmówcy odkrywają dzięki sobie samym i w sobie samych prawdę niezależną od siebie — w takim stopniu, w jakim zdolni są podporządkować się autorytetowi wyższego rzędu.[4]
Jeśli Twój rozmówca jest otwarty na rozmowę, zadawaj mu wnikliwe pytania, zamiast usilnie przekonywać do swoich racji. W pytaniach ukryta jest niesamowita siła perswazji, czego Sokrates dowiódł wielokrotnie.
Chcesz mówić przekonująco? Zapraszamy na warsztaty z wystąpień publicznych, kurs retoryki, warsztaty storytellingu lub szkolenie z autoprezentacji. Na tych szkoleniach wzbogacisz swój warsztat mówcy o sprawdzone narzędzia i metody, które pomogą ci prowadzić innych słowami do celu. W tej drodze będzie ci towarzyszyć doświadczony trener wystąpień publicznych.
[1] K. Łapiński, Najmądrzejszy. Biografia Sokratesa, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2025, s. 297.
[2] V. Hooft, Socratic Dialogue as Collegial Reasoning, „Practical Philosophy” vol. 2.2, Stan 1999, s. 22–31.
[3] K. Łapiński, Najmądrzejszy. Biografia Sokratesa, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2025, s. 311.
[4] P. Hadot, Czym jest filozofia starożytna?, przeł. P. Domański, Warszawa 2000, s. 94.




