Wpadki słowne w wystąpieniach zdarzają się nader często. Pewien pastor miał wygłosić kazanie. Kiedy stanął przed wiernymi zorientował się, że zapomniał notatek. Powiedział: „Dzisiaj nie będzie kazania, bo nie wziąłem notatek. Będę więc mówił tak, jak nakazuje mi Bóg. Ale za tydzień będzie lepiej”.
Tu historia się urywa. Nie wiemy, jak słuchacze zareagowali na te słowa. Jedni być może buchnęli śmiechem i szybko wybaczyli pastorowi jego przejęzyczenie. Drudzy, mogli jednak uznać to za akt obrazoburczy. A gdyby tak wykorzystał zasadę: „Pomyśl dwa razy, zanim coś powiesz?”.
Skąd biorą się wpadki słowne?
Poruszane tematy
- Skąd biorą się wpadki słowne?
- Wpadki słowne nie tylko ranią, ale jeszcze słono kosztują!
- Podobne przejęzyczenia zdarzają się również dzisiaj.
- Skąd biorą się wpadki słowne? Nie ma czasu myśleć! Trzeba działać!
- Wpadki słowne w świecie biznesu.
- Mówca odpowiada nie tylko za to jak, ale również za to, co mówi.
Wpadki słowne w wystąpieniach raz są wynikiem stresu, innym razem chwilowej dekoncentracji. Czasem przyczyną może być jednak również brak uważności, rozsądku, życzliwości i wrażliwości w stosunku do słuchaczy. Warto tu przypomnieć słowa dziewiętnastowiecznej pisarki Lady Dorothy Nevill:
Sztuka komunikacji polega nie tylko na tym, by powiedzieć właściwie właściwą rzecz we właściwym czasie. Warto nauczyć się także, czego i kiedy nie mówić, nawet gdy nas korci.
Łatwo powiedzieć, ale trudniej zrealizować. Nadal wiele jest przypadków, gdy bezmyślność króluje.
Jedną z najsłynniejszych i jednocześnie najbardziej kosztownych wpadek zaliczył rodak cytowanej pisarki Gerald Ratner. W latach 80 XX w. jego firma miała prawie 2000 sklepów z biżuterią w całej Anglii. Wydawało się, że sklepy Ratnera są na każdej brytyjskiej ulicy handlowej. Ludzie uwielbiali je, ponieważ oferowały niedrogie produkty.
Ratnerowi szło wyśmienicie. Drogie samochody, domy, łodzie, kobiety. W szczytowym momencie jego imperium opanowało 50% brytyjskiego rynku i warte było wiele milionów dolarów.
Wpadki słowne nie tylko ranią, ale jeszcze słono kosztują!
Wszystko układało się pomyślnie aż do 23 kwietnia 1991 r. Tego dnia Gerald Ratner wystąpił na konferencji Instytutu Dyrektorów, w której uczestniczyło ponad 6000 biznesmenów i dziennikarzy. Ze znanych tylko sobie powodów, Ratner w niecałe 30 sekund zniszczył całe swoje życie i biznesowe imperium. To była najbardziej kosztowna wpadka słowna w historii ludzkości. Co się stało?
Ratner powiedział na forum o kilka słów za dużo:
Pytają mnie, jak to możliwe, że sprzedajemy karafkę sherry za jedyne 4,95 GBP? Bo to totalne badziewie. Sprzedajemy też parę kolczyków za niecałego funta. Ludzi mówią, że one są tańsze niż kanapka z krewetkami od Marksa i Spencera. Dodam więcej, te kanapki wytrzymają dłużej niż kolczyki.
Zwierzenia Ratnera pojawiły się w mediach tak wiele razy, że żaden chłopak z klasy robotniczej nie miałby u swojej wybranki serca żadnych szans, gdyby podarował jej pierścionek od Ratnersa. Akcje spółki spadły o 500 milionów funtów w ciągu kilku dni. Gerald Ratner stracił stanowisko, pracę i pożegnał się z życiem playboya. Firma musiała zmienić nazwę na „Signet Group”, by nie splajtować.
Do dziś wystąpienie Geralda Ratnera znane jest jako Mowa za miliard dolarów. Tyle mniej więcej stracili właściciele firmy z Ratnerem na czele. Widzimy zatem, że słowa mają olbrzymi wpływ na nasze życie! Dlaczego Ratner zgotował sobie tak kosztowną nauczkę? Wytłumaczył to 24 lata później w wywiadzie. Powiedział tylko tyle: „Nie przemyślałem dokładnie swoich słów”.
Podobne przejęzyczenia zdarzają się również dzisiaj.
25 września 2018 roku prezydent Donald Trump wygłosił na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ półgodzinne przemówienie do świata. Zaczął je bardzo śmiałą tezą:
Moja administracja w ciągu kilkunastu miesięcy dokonała więcej niż wszystkie inne administracje przez wiele lat.
Słowa te wywołały salwę śmiechu na sali pełnej światowych przywódców. Trumpa nie zbiło to ani na chwilę z pantałyku. Skwitował całą sytuację z przekąsem: „Spodziewałem się innej reakcji, ale jest OK”.
Skąd biorą się wpadki słowne? Nie ma czasu myśleć! Trzeba działać!
Wpadki słowna zaliczają również WIELCY TEGO ŚWIATA. Tym bardziej mogą również je popełniać nasi rodzimi przywódcy. Tu na czele peletonu plasuje się Jarosław Kaczyński (naszym subiektywnym zdaniem).
Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że istnieje państwo, że istnieją inni, to wszystko trzeba brać pod uwagę. Jeśli ktoś nie jest w stanie prowadzić działalności gospodarczej w takich warunkach, to znaczy, że się do niej po prostu nie nadaje” – tak Jarosław Kaczyński motywował przedsiębiorców do działania podczas wystąpienia wygłoszonego w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w trakcie konferencji gospodarczej zatytułowanej „Odpowiedzialność przedsiębiorców za Polskę”.
Lista podobnych wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego jest długa. Już dawno temu, kiedy rządząca partia zaczęła dokonywać zmian w polskim sądownictwie, prezes PIS bez wahania podzielił się publicznie kontrowersyjnym komentarzem:
Na temat dotychczasowych rządów powiedziałbym znacznie więcej, ale powstrzymam się, bo ktoś może mnie zaraz oskarżyć, a wiadomo, jakie mamy sądy.
Tego typu ironiczne i nieprzemyślane wypowiedzi polityków niektórym być może nie szkodzą, a nawet pomagają zdobyć nowych zwolenników. Mogą też jednak zrazić grupę osób, myślących inaczej. Wybór należy do Ciebie.
Wpadki słowne w świecie biznesu.
Powiecie, że wpadki słowne w świecie polityki to normalne i częste zjawisko. W biznesie się to jednak nie zdarza. Czy aby na pewno?
Kilka miesięcy temu na konferencji, szef olbrzymiej międzynarodowej korporacji rozpoczął swoje pierwsze wystąpienie w Polsce słowami: „I tak właśnie zjawiliśmy się tutaj na tej cyfrowej pustyni”. – Buu... – jęk był tak silny, że zatrzęsły się szyby na sali wypełnionej po brzegi polskimi biznesmenami i ekspertami z branży IT.
Innym razem, szefowa działu przy okazji oficjalnego pożegnania pracownika dziękuje mu za wieloletnią pracę słowami: „Z ogromną radością żegnamy Ciebie Piotrze (…)”.
Kierownik X zachęca pracowników do wzięcia udziału w szkoleniach tak: „Ja nigdy nie byłam na żadnych szkoleniach i zobaczcie, jakie odnoszę sukcesy. Menedżerem trzeba się urodzić, żadne szkolenia nic nie dadzą”.
Z kolei kierownik Y, by docenić pracownika za świetne wystąpienie mówi: „Gratuluję dobrze wykonanej nikomu nie potrzebnej pracy”. Jeszcze innym razem, menedżerka Z przeprasza pracownika za swój agresywny przytyk: „Gdybym wiedziała, że tak to odbierzesz, to bym tego nie mówiła”.
Moglibyśmy mnożyć podobne przykłady bez końca. W każdym takim przypadku zasada „POMYŚL DWA RAZY, ZANIM COŚ POWIESZ” mogłaby ustrzec rozmówców przed nieporozumieniem, a również przed konfliktem. Dlaczego poruszamy ten temat? Wydaje się oczywiste, że cytowane komunikaty niszczą relacje. Sęk w tym, że staje się to oczywiste dopiero wtedy, gdy słowa ujrzą już światło dzienne. Wtedy jest już za późno, by powstrzymać niszczycielską siłę słów.
Mówca odpowiada nie tylko za to jak, ale również za to, co mówi.
Naszym zdaniem, bycie mówcą nie polega tylko na tym, aby mówić mądrze, logicznie i pieknie, ale również by brać za swoje słowa odpowiedzialność. Zdajemy sobie sprawę, że mamy ograniczony wpływ na powodzenie tej misji. Jednak wytrwale będziemy ją kontyunować. Na podsumowanie cytujemy jeszcze słowa 30. Prezydenta USA Calvina Coolidge’a, który mawiał: „Nigdy nie wyrządziło krzywdy coś, czego nie powiedziałem”. Może czas wziąć te słowa sobie do serca?
Aby umocnić Was w przekonaniu, że warto pomyśleć dwa razy, zanim cokolwiek powiemy, zapraszamy do obejrzenia wykładu prof. Jerzego Bralczyka: Dobrze jest myśleć o tym, co chcesz powiedzieć Liczba wyświetleń tego przemówienia dowodzi, że temat świadomości i odpowiedzialności za to, co mówimy, cieszy się dużym zainteresowaniem. Ciekawe dlaczego? ????
Dla pocieszenia, mamy też przykład, że gdy myślimy zbyt długo nad tym, co chcemy powiedzieć również możemy osiągnąć niepożądany efekt. Polska aktorka okresu międzywojnia chciała zabłysnąć podczas jednej ze scen. Miała do wypowiedzenia kwestię: „Czego jeszcze chcesz?”. Gdy jej rozmówca pojawił się na scenie, aktorka zabłysnęła! Powiedziała tak: „Czego? Jeszcze chcesz?”. A więc czasem, gdy myślimy za długo nad czymś, to możemy całkowicie wypaczyć znaczenie naszych słów i również zaliczymy słowną wpadkę. Pomyśl zanim coś powiesz, ale nie myśl zbyt długo, bo nic nie powiesz. Taki żart prowadzącego na koniec.